wtorek, 18 grudnia 2007

Lepszy taki cel, niż żaden...

Już niedługo Święta. W piątek ostatni meczyk w starym roku. Mam nadzieję, że chłopacy nasi się spiszą na medal, co najmniej i zrobią dobry prezent swoimi kibicom, zwłaszcza tym najwierniejszym oraz że nie zepsują atmosfery świątecznej.

Wywiad, jak zawsze działa: zawodnicy Podhala trenują nawet 4 razy dziennie, więc trzeba być przygotowanym, że kondycyjnie będą naszych cisnąć:(

No, nie spodziewałam się, iż dostanę taki super prezencik od pewnej firmy na święta. Tyle narzekałam i utyskiwałam na nich, ale dzięki mnie klub wzbogacił się przy okazji o dwie koszulki dla nowego zawodnika. Ponadto wkrótce może też będę pośrednikiem, pomiędzy firmą a klubem:)

Przeczytałam przed chwilą artykuł o pasjach i nietypowym hobby (nie wiem czy słowo „hobby” ma liczbę mnogą, więc pewniej napisać w liczbie pojedynczej). W 21. wieku, w obliczu globalizacji, posiadania komputera przez niemalże każdego, i Internetu co pewną osobę, jedynym „hobby” wydaje się być przesiadywanie przed kompem, serfowanie w sieci, chodzenie po galeriach handlowych, ewentualnie spotykanie się ze znajomymi. Na każde inne hobby czy pasję patrzy się co najmniej podejrzliwie, i pierwszym pytaniem, jakie każdej osobie niewtajemniczonej się nasuwa: a po co to robisz? Płaci ci ktoś za to? Zgadzam się z autorem/autorką artykułu, że często bardziej nam zależy na wewnętrznej satysfakcji, poczuciu spełnienia, czasem cieszy nas to, iż dzięki naszej pracy, ktoś inny może skorzystać (za darmo!!!). Również zjawisko dyskryminacji czy też wyobcowania spośród znajomych towarzyszy niecodziennej pasji. Ale nie ma, co zważać, na to, co inni ludzie gadają, tylko zająć się tym, co się tak naprawdę kocha w życiu! Kto nie ma pasji w swoim życiu, nigdy nie zrozumie drugiej osoby, która takową pasją życie swoje wypełnia!

Fakt, że trzeba z czegoś żyć, ale co to za życie, skoro mam się męczyć robiąc, to, czego nie lubię, więc bez sensu na moje taka robota.

Dzięki T. odkryłam nową pasję, a teraz T. marudzi, że za dużo czasu spędzam na fotkach, że powinnam się zająć czymś, co mi pieniądze jakieś przyniesie. Może i ma częściowo rację, ale sam fakt, iż będę pracować ze 40 lat, brzmi jak wyrok, jak dożywocie. B. z kolei mówi, że praca jeszcze zdąży mi obrzydnąć, więc, po co się już teraz pchać? Niech już na mnie mówią leń, darmozjad, nierób i Bóg jeden wie, co jeszcze. Nie mam zamiaru się tym przejmować, bo jeszcze w wieku 30 lat całkowicie osiwieję, nikt mnie nie zechce, starą panną zostanę i w ogóle też będzie źle...

Wyjątkowo post trochę mniej o hokeju niż zwykle, ale tak się jakoś zebrało i artykuł mnie jeszcze natchnął.

Wszystkim życzę znalezienia swojego celu i nie słuchanie innych, nawet osób najbardziej nam życzliwym, bo w końcu to nasze/moje życie, a nie jej czy jego. Mieli swoje szanse, trudno, jak ich nie wykorzystali do końca. Nie znaczy to, że teraz swoje niespełnione marzenia mają na mnie przekładać!

Brak komentarzy: